Ma sens, że przeprowadzka do nowego miasta będzie cię kosztować coś cennego - być może zostawienie za sobą ludzi, których znałeś i kochałeś przez całe życie. Dla mnie było to największe poświęcenie, jakiego dokonałem. Kiedy przechodziłem przez proces przeprowadzki, pamiętam, że pomyślałem: „Do cholery, nie będę już częścią codziennego życia mojego młodszego brata i siostry”. Ta myśl wciąż mnie ciąży. Ale to nie jest historia żalu i tęsknoty; to historia wypełniona nowo odkrytym szacunkiem dla zmian.
Będę szczery: zacząłem poznawać holenderską kulturę jeszcze przed przeprowadzką tutaj. Ale doświadczenie jej na własnej skórze to zupełnie inna historia. Zdałem sobie sprawę, że niektóre z jej postrzegania, przynajmniej w moim kraju, są trochę nietrafione. Jednak spiszmy to: nic, co mówię, nie powinno być uogólniane i uważam, że każdy powinien podchodzić do nowych doświadczeń z otwartym umysłem.
Teraz porozmawiajmy o drugim tygodniu – surowym i wrażliwym. To był tydzień trudnych rozmów i wielu łez, wszystko z powodu jednej głównej zmiany w moim zachowaniu: absolutnej szczerości.
Na początku nie wierzyłem kolegom, gdy mówili „Po prostu bądź szczery”. Myślałem, że to manipulacja i że tylko wpakuję się w kłopoty. Zgadnij co? „Szczerość to najlepsza polityka” nigdy nie wydawało się prawdziwsze. Kluczem, jak się dowiedziałem, nie jest tylko to, co mówisz, ale jak to mówisz. A sposobem na opanowanie tego jest praktykowanie. Pozwól, że opowiem, jak ta zmiana wpłynęła na moje życie w ciągu zaledwie jednego tygodnia.
Razem z moją dziewczyną przeprowadziliśmy się do Holandii cztery miesiące temu. Od tamtej pory zmagała się ze znalezieniem pracy jako autorka treści. Spodziewaliśmy się, że będzie ciężko, ale nie mieliśmy pojęcia, jak to wpłynie na nasz związek, a co ważniejsze, na nas jako jednostki. Pewnej nocy, kierując się moją nową polityką uczciwości, skonfrontowałem się z nią w tej sprawie. Byłem zaskoczony, widząc, jak duży wpływ to na nas miało, od tego, że czuła się ciężarem, po to, że obwiniałem ją o brak wolności finansowej, jaką sobie wyobrażałem.
Całą noc spędziliśmy na burzy mózgów nad możliwymi rozwiązaniami, cały czas balansując na cienkiej granicy krzywdzącej szczerości. A potem nagle, po burzy emocji, łez i straszenia, doszliśmy do wniosku: jestem patologicznym kłamcą.
Powodem naszego problemu nie była surowa rzeczywistość, ale to, że jej nie akceptowałem. Zamiast dzielić się swoimi lękami i obawami, zawsze zachowywałem się tak, jakby wszystko było w porządku lub jakby to mnie nie dotyczyło. Dziwne, jak to świadome tłumienie emocji doprowadziło mnie do punktu, w którym zacząłem obwiniać moją dziewczynę za naszą sytuację… Można powiedzieć, że po tym uświadomieniu nie potrzebowaliśmy żadnych wymyślnych, drastycznych rozwiązań, które wymyśliliśmy, musieliśmy po prostu być wobec siebie szczerzy.
Oczywiście, kuszące jest, aby wpaść w spiralę wspomnień z dzieciństwa i wskazać dokładny moment, w którym zrobiłeś notatkę, aby okłamać siebie, że jesteś silny i wytrzymały. Ale zamiast tego po prostu postanowiłem, że od teraz nie jestem tą osobą i będę ćwiczyć bycie miłym i prawdziwym, wobec siebie i innych.
Zabawne, że po tamtej nocy zobaczyłem mnóstwo okazji, szczerze mówiąc. Ostatnia była z moim kierownikiem projektu. Pewnie zgadliście, ale jestem jedną z tych osób, o których czyta się, gdy w tytule jest napisane: „Nie bądź tą osobą”. Przyjąłem o wiele za dużo obowiązków, niż to możliwe i nigdy nie wykorzystałem ani jednego dnia chorobowego właściwie. Jeśli nie leżę na łożu śmierci, dni chorobowe nie wchodzą w grę.
Cóż, całe to toksyczne zachowanie wobec siebie doprowadziło mnie do życia, w którym obwiniałem za wszystko moją pracę. Obwiniałem menedżerów, procesy, firmę, kapitalizm... cokolwiek. Nawet nadałem temu etykietę: „9 do 5 to po prostu nie moja bajka”. To miało po prostu absolutny odwrotny skutek do mojego życia zawodowego i sprawiło, że jeszcze bardziej nienawidziłem pracy. I żeby było jasne, w niektórych przypadkach tak, może standardy firmy są wadliwe, a 9 do 5 naprawdę nie jest twoją bajką, to również źle jest gaslightować samego siebie. Ale w mojej obecnej sytuacji naprawdę mam dobrze.
Uświadomienie sobie i przekazanie moich potrzeb i oczekiwań sprawiło, że znalazłem się w sytuacji, w której naprawdę cieszyłem się pracą na miejscu, a nawet planowałem personalizację mojego biurka. Dało mi to okazję do poznania moich kolegów, a nawet znalezienia wśród nich przyjaciela. Wspólnie upiekliśmy lasagne i tiramisu u mnie, a następnie przynieśliśmy je do wszystkich naszych kolegów, aby mogli się nimi cieszyć. Wybraliśmy się nawet na wolontariat na weekend i poznałem tam najbardziej otwartych ludzi. Cały czas czułem, że w końcu znalazłem swoje miejsce w Amsterdamie.
Czuję się, jakbym odblokowała supermoc, która była tuż przede mną przez cały czas. Jestem szczerze podekscytowana tym, dokąd zaprowadzi mnie przyszłość. Budzę się bez żalu, gotowa na dzień i bez zwykłych obaw o interakcje społeczne. Miałam więcej okazji do wolontariatu i spędzałam czas z naprawdę miłymi i szczerymi ludźmi.
Zacząłem nawet pisać listy do brata i siostry, wylewając swoje serce rzeczami, które zawsze chciałem powiedzieć, ale nigdy tego nie zrobiłem. To było takie wyzwalające.
Bycie wiernym sobie i innym zrobiło wielką różnicę i wiem, że wpłynie to na coś więcej niż tylko nadchodzący Tydzień 3 - to coś, co ukształtuje całe moje życie. Dlaczego by nie spróbować?